Zazwyczaj pracuję z ludźmi. Portretuję ich, utrwalam ważne wydarzenia, śluby, narodziny dzieci, komunie. Tym razem zostałam poproszona o zdjęcia portretowe… ogrodu. Mam nadzieję, że staną się iskrą, która zapoczątkuje narodziny książki o miłości, pasji, naturze i cudownym naturalnym ogrodzie Bellingham – ahhh… byłoby cudownie!

Zaplanowałam sobie cały dzień zdjęciowy, by poznać różne oblicza ogrodu i wyruszyć w podróż w towarzystwie wędrującego słońca. Na szczęście natura była dla mnie łaskawa. Cudowne, jesienne słońce, zapach wilgoci i świeżość poranka przywitały mnie zaraz po wyjściu z samochodu. Liście pokryte koralikami lśniącej w słońcu rosy, bogactwo kolorów, dźwięków i zapachów. To był mój wrześniowy raj na ziemi, dzień który wyleczył niespełnione urlopowe tęsknoty.
Przywitała mnie Molly, śliczna czarna psina o dobrych bursztynowych oczach. Z początku nieufna, podążała za mną krok w krok patrząc uważnie co robię 🙂 Pogadałyśmy troszkę, poznałyśmy się. Chyba stwierdziła, że można mi zaufać i pozwoliła na dalsze odkrywanie tajemnic ogrodu. Oczywiście z jej wierną eskortą.

W skupieniu spacerowałam. Słuchałam opowieści ogrodu, anegdot wciąż pracujących motyli i pszczół. Godziny mijały a słońce podczas swojej wędrówki odkrywało przede mną inne oblicza alejek, rabat i prerii. Odkryłam, że nie tylko ogród kwiatowy może być piękny i romantyczny. Urokliwy i wyjątkowo fotogeniczny okazał się „warzywniak”. Grządki truskawek, buraczków, no i wielkie, pomarańczowe dynie sprawiły, że czułam się prawie jak narrator baśni o Kopciuszku, brakowało tylko myszy i gąsiora do pełnej obsady 🙂 Pachnąca pomidorami szklarnia przyprawiła mnie o zawrót głowy, tak kolorowych i fikuśnych pomidorów nigdy nie widziałam! Papryczki mikro, małe i duże, o różnych mocach, ogórki, bakłażany, arbuzy. 

 A wszystko zgodnie z naturą, bo taka jest właśnie filozofia założycieli tego ogrodu.

Nie mogłam nie zauważyć, ogromnej miłości człowieka do każdej najmniejszej roślinki, która znalazła swój dom w tym magicznym miejscu. Śmiało mogę stwierdzić – ten ogród, to hymn dla miłości, miłości do natury, takiej jaka jest, bez ulepszaczy, chemii i zbędnych dodatków. Myślę, że każdy z nas powinien się zatrzymać, przypomnieć sobie to, co natura chce nam dać, bez wyrywania jej na siłę, przyspieszania wzrostu, polepszania smaku, masowej produkcji. Natura jest doskonała!.

Na pożegnanie, miałam dość niespodziewane spotkanie. Tuż przy moim samochodzie wylegiwała się dostojna żmija zygzakowata. Nie była zbyt rozmowna więc poczekałam aż się w ciszy oddali i ruszyłam w drogę powrotną do domu.

Harmonia, spokój, naturalny rytm, ukojenie nerwów, inspirację – wszystko to znalazłam w tym jednym magicznym ogrodzie, w ten jeden wrześniowy dzień.
Autorką oraz właścicielką ogrodu jest Pani Kasia Bellingham, codzienną opieką zajmuje się Pani Alina Zając, dwie cudowne kobiety, ogrodniczki o ogromnych sercach, niesamowitej wyobraźni i wiedzy o naturze ogrodów!

Ps Alina dziękuję Ci za opiekę i cierpliwość – no i oczywiście mega pyszny obiad! 🙂

http://katarzynabellingham.blogspot.com/

Strona ogrodu

FB Ogród Bellingham „the Garden”

Adres ogrodu:
Zamkowa 2, 83-322 Zgorzałe